Berlin Alexanderplatz
Niemcy 2020,180’, fabuła
Hipnotyzująca, kryminalna ballada o nielegalnym imigrancie z Afryki, który przekracza kolejne kręgi przestępczego piekła stolicy Niemiec. Berlin Alexanderplatz to spektakularny powrót do legendarnej powieści Alfreda Döblina, a zarazem śmiały dialog z serialem Rainera Wernera Fassbindera pod tym samym tytułem. Reżyser filmu, Burhan Qurbani, przenosi akcję opowieści z międzywojnia w czasy współczesne, tworząc nocną miejską odyseję. Główny bohater, Francis, ma za sobą mroczną przeszłość i dotarłszy do Niemiec pragnie rozpocząć uczciwe życie. Ale na przybysza bez papierów czekają tylko robota na czarno i ciąg upokorzeń – chyba że ulegnie bezwstydnemu urokowi lokalnego półświatka. Na początku filmu Franz zostaje wyrzucony na brzeg tego niespokojnego kontynentu. Obcy na obcej ziemi. Nie zna języka, nie ma pracy, nie ma dokumentów. Jest bezsilny pod każdym względem. Zostaje niejako obmyty ze swojej przeszłości. Pozostaje mu tylko poczucie winy. Musi odzyskać swoją godność, bo godność jest pierwszą rzeczą, którą się traci, gdy trzeba uciekać. W emocjonalnym momencie kulminacyjnym filmu Franz powtarza słowa Hannah Arendt, wołając: „Nie chcę być nazywany uchodźcą”. A potem dodaje: „Niemcy to ja”. Uważam, że to najbardziej niebezpieczne zdanie tego filmu, bo dziś można by uznać, że okrzyk ten brzmi bardzo podobnie do: „Europa to ja”.