Meksyk, Francja, 2020, 86′, fabuła
Mocny jak zadany niespodziewanie cios, kipiący od gniewu jak uliczny tłum, wciągający niczym polityczna intryga – „Nowy porządek” to wbijająca w fotel mieszanka thrillera i dramatu roztaczająca przed nami szokującą wizję najbliższej przyszłości. Michel Franco, Zdobywca Srebrnego Lwa – Nagrody Jury na festiwalu w Wenecji, przewiduje jutrzejsze konsekwencje dzisiejszych napięć. „Nowy porządek” rozpoczyna się właśnie w momencie, w którym biedni występują przeciw bogatym, kolorowi przeciw białym, wojsko przeciw społeczeństwu, a ulice bierze we władanie chaos. Ten potężny wstrząs reżyser obserwuje z perspektywy rodziny milionerów, którzy w posiadłości na obrzeżach miasta Meksyk organizują wesele córki. Rozbawiona elita za późno dostrzeże niebezpieczeństwo, zakradające się niepostrzeżenie, jak włamywacze, którzy zaraz rozbiją zabawę. Czy ci, co przyszli wyrównać stulecia krzywd, będą mieć litość chociaż dla tych, którzy kiedyś okazali im serce? I kto, na ruinach upadającego systemu, zbuduje „Nowy porządek”? Poruszająca się dynamicznie, a zarazem płynnie kamera zabiera nas w sam środek wydarzeń, na 88 minut czyniąc nas zakładnikami niepowtarzalnego stylu Franco, który okazał się mistrzem kina gatunkowego, autorem błyskotliwej politycznej diagnozy i twórcą, którego chwytający za gardło film można postawić na półce obok „Jokera” czy „Parasite”. Trzymając kciuki, żeby nie okazał się również prorokiem.